Bank zmieniającego się świata

Wypalanie traw. Rytuał, który szkodzi

Wypalanie traw

„Wypalanie traw użyźnia glebę”, „na popiele trawa lepiej rośnie”, „robił tak mój dziad i ojciec, robię i ja”, „zabronili wypalania to teraz mają plagę kleszczy i żmij” – to tylko kilka z komentarzy, które regularnie pojawiają się w dyskusjach internetowych na temat zasadności usuwania resztek roślin z pastwisk i łąk przy pomocy ognia. Nieużytki rolne od lat płoną w Polsce wczesną wiosną i jesienią, mimo wezwań przyrodników, strażaków, leśników i agronomów, by zaprzestać tej bezsensownej i nieetycznej tradycji.

Niestety co roku dochodzi do tysięcy podpaleń. Jak podaje Państwowa Straż Pożarna w roku 2019 odnotowano 55 912 pożarów traw, co odpowiadało za 36 proc. wszystkich pożarów w Polsce. Dla porównania w 2016 roku doszło do 36 442 pożarów, zaś w 2017 było to 38 634. Oznacza to, że liczba podpaleń, mimo prowadzonych kampanii edukacyjnych, wzrosła. Z drugiej strony możliwe też, że to efekt częstszego zgłaszania odpowiednim służbom przypadków wypalania.

Niedobrze zaczął się też ten rok. Tylko do końca kwietnia strażacy wyjeżdżali do 29 993 pożarów traw i nieużytków rolnych. Do najpoważniejszego pożaru związanego z wypalaniem doszło w Biebrzańskim Parku Narodowym. Spłonęło około 6 tysięcy hektarów bezcennych przyrodniczo terenów. Zniszczeniu uległo około 9,5% powierzchni Parku.

Tradycja wypalania traw jest tak długa, jak dzieje rolnictwa. Przez tysiące lat ogień był ważnym narzędziem do wydzierania naturze obszarów pod uprawy i osadnictwo. Od tego czasu jednak stan wiedzy na ten temat i technologiczne możliwości człowieka powiększyły się na tyle, że tylko lenistwo lub zła wola mogą przyczyniać się do wykonywania tego prymitywnego zabiegu rolniczego.

Trawy wypalone, plony pomniejszone

Głównym mitem związanym z umyślnym podpalaniem łąk jest wiara w użyźniającą siłę ognia. Z jednej strony ma on tanio zlikwidować chwasty i niepotrzebne resztki roślinne, z drugiej dać żyzny podkład z popiołu pod uprawy. Naukowcy dowodzą, że jest dokładnie na odwrót.

Po przejściu ognia wiele nasion chwastów zostaje w glebie i w momencie, gdy inna roślinność zostaje zniszczona, to zaprawione w bojach chwasty w pierwszej kolonizują pogorzelisko. Jednocześnie bogata w fosforany i związki potasu warstwa popiołu jest łatwo rozwiewana  przez wiatr i wymywana przez deszcze. Efekt użyźnienia jest więc chwilowy. Długotrwałe jest za to wyjałowienie gleby spowodowane przez ogień. W temperaturze sięgającej 1000 stopni Celsjusza wyparowują z ziemi nie tylko związki niezbędnego dla roślin azotu, ale też życie składające się na skomplikowany ekosystem łąki.

Podczas pożaru giną owady i mikroorganizmy, które regulują procesy rozkładu materii organicznej i w rezultacie przyczyniają się do wytworzenia żyznej gleby. Większości z tych żyjątek nie widzimy, ale są też i takie, których wartość powinniśmy znać i doceniać. Przykładem niech będą pracowite mrówki, które walczą ze szkodliwymi dla rolników owadami, ale też biorą udział w rozkładzie szczątków roślinnych i zwierzęcych oraz napowietrzają glebę. Podczas wypalania giną biedronki, nasz główny sojusznik w walce z mszycami. Płomienie uderzają też w siedliska bezcennych zapylaczy: pszczół i trzmieli, których działalność ma bezpośredni wpływ na plony. Pożar zagraża ponadto dżdżownicom, które spulchniają ziemię, poprzez drążenie w niej korytarzy.

Ogień podnosi temperaturę w górnej warstwie gleby, przez co ginie wiele pożytecznych grzybów i porostów. Pożar w okamgnieniu dewastuje budowane przez lata skomplikowane powiązania pokarmowe, od których zależy kondycja gleby. Po przejściu ognia potrzeba wielu lat, by na spopielonym obszarze znowu mogły wyrosnąć bardziej wymagające rośliny, by wróciły na nią owady o małej mobilności. W efekcie, jak informuje Ministerstwo Rolnictwa, nawet jednorazowe wypalenie trawy może spowodować obniżenie wartości plonów od 5 do 8 procent.

Mały koniec świata

Oczywiście argumenty ekonomiczne, w postaci mniejszych zysków, to niejedyny powód, by zrezygnować ze złej rolniczej praktyki. Wypalanie traw wyrządza trwałe szkody w przyrodzie. W pożarach giną chronione owady oraz drobne zwierzęta, które nie są w stanie uciec przed płomieniami. Strażacy jeżdżący do pożarów, w ramach przestrogi udostępniają w mediach społecznościowych zdjęcia zwęglonych jeży, ropuch, kretów, a nawet saren, lisów, zajęcy i dzików. W ogniu giną pisklęta ptaków gniazdujących na ziemi. W przywołanym już pożarze Biebrzańskiego Parku Narodowego straty w lęgach poniosły m.in. żuraw, uszatka błotna oraz ptaki siewkowe, takie jak: czajka, rycyk, kszyk i krwawodziób. Ogień strawił siedliska ptaków zagrożonych wyginięciem cietrzewia i orlika grubodziobego.

W czasie pożaru w Parku istniało poważne zagrożenie przerzutu ognia na torfowiska. Jest to szczególnie niebezpieczne, ze względu na właściwości terenów tego typu. Gdy płomienie wnikną w  torf, pożar może trwać miesiącami wydzielając do atmosfery olbrzymie ilość dwutlenku węgla, co nie pozostaje bez wpływu na klimat. Pożary torfowisk są trudne do ugaszenia ze względu na niełatwy dostęp do tych miejsc, ale też brak widocznego płomienia – ogień tli się głęboko pod powierzchnią, aż wypali cały torf. W efekcie takiego pożaru następuje zupełna degradacja torfowiska i roślinności bagiennej. Tracimy ekosystem, który powstawał przez tysiące lat.

Nieco szybciej, odbudowują się lasy, których pożary często zaczynają się od wypalania sąsiadujących z nimi łąk. W sytuacji trwającej od kilku lat suszy w Polsce, postępujących zmian klimatycznych i wymierania owadów, rany zadane przyrodzie przez taki pożar, mogą być trudne do zabliźnienia i wymagają dziesiątków, jeśli nie setek lat w przypadku najcenniejszych lasów.

Ze względu na wyniszczający charakter wypalania traw, ich skutek określa się mianem katastrofy ekologicznej. Działania te powodują bowiem zmiany środowiska przyrodniczego danego gatunku lub populacji w sposób uniemożliwiający jej przetrwanie.

Gdzie płoną trawy, płoną i ludzie

Przykład Biebrzańskiego Parku Narodowego pokazuje, jak poważne w skutkach może być wypalanie trawy, ale też, jak pozorne jest panowanie ludzi nad tym procesem. Płomienie potrafią się przemieszczać z prędkością biegnącego człowieka. Niewielki początkowo pożar w czasie suszy i przy silnym wietrze może błyskawicznie wymknąć się spod kontroli, w wyniku czego zdarza się, że ogień obejmuje las i gospodarstwa. Co roku podczas wypalania traw giną ludzie. W roku 2019 w tego typu pożarach zginęło 10 osób, a ponad 140 zostało rannych. Od początku tego roku Państwowa Straż Pożarna odnotowała 18 ofiar śmiertelnych i 103 osoby poszkodowane w pożarach traw (stan na 30 kwietnia).

Gęsty dym towarzyszący wypalaniu traw nierzadko spowija drogi i pogarsza widoczność. Zwiększa tym samym ryzyko wypadku. Jest on też trujący dla naszego zdrowia i zwiększa ryzyko chorób układu oddechowego i nowotworów. Spalaniu materii organicznej towarzyszy bowiem powstawanie szkodliwych związków takich jak dioksyny czy wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne. Naukowcy zwracają uwagę, że rośliny zawierają obecnie duże stężenie środków ochrony oraz gromadzą w sobie zanieczyszczenia, które uwalniają się podczas spalania. Tym samym osoba, która wypala trawy truje nie tylko siebie, ale i całą okolicę.

Kto podpala, ten traci

Na podpalaczy, którzy „wiedzą swoje” i pozostają głusi na argumenty merytoryczne, czekają kary. Wypalanie łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów zostało zakazane w ustawie o ochronie przyrody z roku 2004. Czyn taki zagrożony jest na tę chwilę karą grzywny do pięciu tysięcy złotych. Jednak po pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym Ministerstwo Środowisko wyszło z inicjatywą, by podnieść tę kwotę do trzydziestu tysięcy złotych oraz by sprawca był zobowiązany do naprawienia szkody chociażby poprzez podjęcie prac związanych z sadzeniem lasu. Ponadto rolnicy dopuszczający się wypalania traw ryzykują zmniejszeniem, a w rażących przypadkach pozbawieniem dopłat bezpośrednich i rolnośrodowiskowych z funduszów Unii Europejskiej. Poza karami finansowymi podpalacz może zostać skazany na karę więzienia od roku do 10 lat.

Nie zapominajmy też, że wypalanie traw generuje wysokie koszty po stronie społeczeństwa. Strażacy oszacowali, że w 2019 roku poniesione straty w pożarach wyniosły niemal 41 mln zł. Podczas akcji ratowniczych związanych z gaszeniem nieużytków zużyto 183 413 171 litrów wody, co odpowiada pojemności 49 basenów olimpijskich. Średnio strażacy musieli wyjeżdżać do gaszenia traw co 10 minut a akcja trwała około godziny.

Możemy powstrzymać zagładę

Gdy widzimy palące się trawy, nie jesteśmy skazani na bezradne załamywanie rąk i pomstowanie na głupotę ludzi. Wystarczy sięgnąć po telefon i wykręcić numer 112 lub 998 i zgłosić to niebezpieczne zdarzenie. Straż pożarna w takich sytuacjach reaguje natychmiastowo. W przypadku recydywy w postaci notorycznego wypalania określonego terenu, fakt taki warto zgłosić do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa pod bezpłatnym numerem telefonu: 0-800-38-00-84 lub mailowo: info@arimr.gov.pl. Miejsce zdarzenia bada specjalna komisja, która decyduje o obniżeniu dopłat dla rolników.

 

POPRZEDNI ARTYKUŁ

Działalność gospodarcza

Działalność gospodarcza. Sprawdź, ile musisz mieć na start

Początkujący przedsiębiorcy z oczywistych powodów muszą liczyć koszty. W większości przypadków nie jesteśmy w stanie precyzyjnie przewidzieć jak dochodowy będzie…

Czytaj więcej

NASTĘPNY ARTYKUŁ

Nieznaczne wyhamowanie inflacji

Nieznaczne wyhamowanie inflacji

03-08-2020 Zapraszamy do zapoznania się z komentarzem tygodniowym Biura Maklerskiego na temat bieżącej sytuacji ekonomicznej w Polsce i na…

Czytaj więcej